Czy zdarzyło Ci się kiedyś czuć, że dotychczasowe podejście przestało działać? Wiesz, że potrzebujesz zmiany, pragniesz jej, ale strach przed pierwszym krokiem Cię blokuje?

Ja znalazłam się w takiej sytuacji dwa lata temu. Po 20 dniach intensywnej pracy na salach szkoleniowych i konferencyjnych poczułam, że dotarłam do ściany. Brakowało mi sił, a jednocześnie zrozumiałam, że to ja – i moje ograniczone zasoby czasowe – stały się największą barierą dla dalszego rozwoju mojego biznesu. Choćbym bardzo chciała to nie byłam w stanie odpowiedzieć na wszystkie potrzeby rozwojowe firm, liderów, NGOsów. Miałam wrażenie, że leżę na deskach w ringu bokserskim, a jedynym wyjściem było opracowanie nowej strategii działania.

I wtedy pomyślałam: Co zrobić, aby wyjść z tej sytuacji i ruszyć do przodu?

Pomysł na zmianę – Communication Masterclass

Odpowiedź przyszła dość szybko. Od ponad 10 lat zajmuję się treningami i coachingiem dla liderów, inżynierów i specjalistów sprzedaży. Dlatego naturalnym krokiem wydawało się stworzenie platformy online, która połączyłaby moje doświadczenie z możliwościami cyfrowego świata. Tak narodziła się idea Communication Masterclass – kompleksowego programu rozwoju umiejętności perswazyjnych prezentacji i wystąpień publicznych w języku angielskim.

I tutaj pojawiły się przeszkody.

Co stanęło na mojej drodze i jak sobie z tym poradziłam? Podzielę się 3 głównymi wyzwaniami i lekcjami, może i Tobie one pomogą zrobić kolejny krok w kierunku zmiany.

1. Uwaga na przekonania!

Po pierwszym wystrzale endorfin i ekscytacji związanej z nowym pomysłem, bardzo szybko rozlał się w moim ciele koktajl strachu, niemocy i oceny. Jak fajerwerki na niebie wybuchały myśli w stylu: Dlaczego ktoś ma kupić Masterclass po angielsku od Polki? Jest już tyle kursów online na rynku – po co kolejny? Nie mam w sobie charyzmy Simona Sinka czy Tonego Robbinsa – czy jestem wystarczająco dobra? Nie umiem robić kursów – tylko się ośmieszę. Kursy online robią internetowi celebryci, itd.

Te myśli blokowały mnie na każdym kroku. Co zatem zrobiłam?

Zastosowałam praktykę przeramowania. Każdy negatywny głos w głowie konfrontowałam z pytaniem: Co powiedziałby na to mój najlepszy przyjaciel?

To pomogło mi stworzyć bazę wspierających przekonań, np.:

Magda, pracujesz z zespołami z całego świata od 10 lat, angielski to Twój naturalny język komunikacji. Twoje doświadczenia w realizacji projektów w Azji Południowo – Wschodniej (Singapur), USA, Wielkiej Brytanii, Portugalii, Niemczech, Czechach czy Armenii to ogromy asset pozwalający na tłumaczenie zasad komunikacji, perswazji i wpływu przez pryzmat różnic kulturowych i różnych kultur korporacyjnych. Swoim przykładem pokazujesz, że Polka, osoba ze Europy Wschodniej może bez kompleksów pracować z liderami z całego świata. Więc Twoi odbiorcy również.

Magda, cześć odbiorców chce kursu prowadzonego przez celebrytów i to jest OK. Twoją grupą zawsze byli eksperci branżowi czy technologiczni, liderzy, osoby, które szukały silnej bazy wiedzy połączonej z praktycznym doświadczeniem, z którego oni mogą się uczyć. Dla nich robisz tę platformę rozwojową. Im możesz pomóc, bo sama przez 20 lat występujesz publicznie na największych konferencjach biznesowych, sprzedajesz konsultingowo, prowadzisz panele z zarządami, wrażasz zmiany. Nie jesteś zupą pomidorową – nie jesteś dla wszystkich.

I tak dalej.

Wiara w to, że możesz zrealizować swoje marzenie i obawa, że nie dasz rady tkwią w tym samym miejscu – w centrum przekonań – to od Ciebie zależy czy wybierzesz te ograniczające – czy zbudujesz wspierające.

Zadanie dla Ciebie: Zatrzymaj się i zastanów – jakie przekonania blokują Ciebie dzisiaj? Jak możesz je przeramować?

2. Uwaga na doradców!

Nie każda rada jest dobra. W Internecie pełno jest obietnic szybkiego sukcesu: Zrób kurs online, dzięki któremu zarobisz miliony. To prostsze niż myślisz – zastosuj sprawdzony model i szybko zmonetyzuj swoją wiedzę.  Inni wydali już swój kurs online i zmienili swoje życie, a TY?

I ja nabrałam się na obietnicę internetowych doradców, że można zbudować nowy model działania w Internecie szybko, zyskownie i łatwo. Straciłam rok, 12.000 zł i myślenie,  że to łatwe i szybkie zadanie.

I zaczęłam od nowa, od stycznia 2024 roku. Budowa platformy kursowej na moich zasadach zajęła mi kilka miesięcy, ponad 50 000 zł i niezliczone godziny konsultacji z  ekspertami z mojego sektora B2B, z finalnymi odbiorcami platformy.

Moja główna lekcja to, by przede wszystkim słuchać głosu użytkowników, klientów, decydentów i do tego dostosowywać rozwiązania, a nie odwrotnie. Ten proces nie jest ani szybki, ani transakcyjny – ale też taki nie jest mój styl prowadzenia biznesu. To, że proces trwał długo i nadal trwa dało mi szansę na uczenie się nowych rzeczy, budowanie postawy ciekawości i otwartości na feedback.

3. Uwaga na perfekcjonizm!

Perfekcjonizm może zabić każdy projekt, zanim ujrzy światło dzienne.

Największą pułapką przy wdrażaniu nowych produktów jest proces ich ciągłego doskonalenia. Większość start-upów mierzy się nie z tym, że nie mają świetnego produktu, tylko z tym, iż za długo zwlekają z wyjściem z nim na rynek.  I ja się na tym złapałam! Chęć ciągłego poprawiania, upiększania i zmieniania doprowadzała do frustracji mnie i wszystkie pracujące ze mną osoby.  Doszłam wręcz do momentu, że sama miałam już dość własnego kursu. Ten syndrom nazywa się perfekcjonizmem i prowadzi do zmęczenia autora – podsumowała mnie Ada Wardzała, z którą pracuję nad strategią komunikacji.

Kiedy zatem wyjść na rynek?

W świecie start-upów mówimy o momencie, gdy mamy MVP – „Minimum Viable Product”. Termin MVP ukuł w 2001r. Frank Robinson, a następnie spopularyzował Eric Ries autor popularnej książki i filozofii „Lean Start-up”. MVP to minimalna wersja produktu, czyli taka, która ma wystraczające funkcje dla wczesnych użytkowników, ang. early adopters.

Ja jednak chciałam czegoś więcej niż MVP, chciałam mieć gwarancję, że ten produkt się spodoba. I aż podskoczyłam z radości, gdy odkryłam koncepcję Adama Granta „Minimum Lovable Product”. Adam mówi, że dążenie do osiągnięcia perfekcyjnego produktu – może go zabić, zamiast tego rekomenduje dążenie do doskonałości (excellence)  – czyli uczenie się z porażek, rozpoznanie niedoskonałości i zdecydowanie, które z nich są akceptowalne. Adam dzieli się swoją metodą na wypuszczanie produktów edukacyjnych na rynek, w ramach której zaprasza krąg ekspertów i przyjaciół do oceny jego książki, czy kursu na skali od 1-10, a następnie udzielenie rady, co zwiększyłoby ocenę odbiorcy. Zamiast feedbacku stosuje on feed-forward – dzięki, któremu może dążyć do wytworzenia minimum lovable product.

Ja również zastosowałam to podejście i zaangażowałam 12 osób, z różnych obszarów biznesu do oceny mojego kursu i dania mi rad udoskonalających. Przyszły różne wnioski – pozytywne i korygujące. Dzięki tym wnioskom skupiłam się na usprawnieniu tych elementów, które są ważne dla odbiorców i ich doświadczenia uczenia się – okazało się, że ja wcześniej zajmowałam się zupełnie innymi elementami.

Zadanie dla Ciebie: Stwórz swoją wersję MLP i jak najszybciej zaangażuj użytkowników w testowanie produktu. To najlepszy sposób, aby dostosować go do ich potrzeb. 

Małe kroki prowadzą na szczyt

I jeszcze jedna myśl na koniec. Wyzwanie zrobienia czegoś po raz pierwszy może być przytłaczające, jak pierwsze wejście na Mont Blanca. Patrzymy na lśniący w chmurach szczyt i paraliżuje nas długość drogi, trudność przedsięwzięcia, zmieniające się warunki zewnętrzne, niewystarczające umiejętności, czy ryzykowne przejścia. Co wtedy?

Moja rada: Skup się na dotarciu do pierwszego obozu.

Ja zaczęłam w styczniu od napisania tekstów do kursu, czyli przelania mojej 20 letniej wiedzy na papier, bez myślenia o tym, jak to będę nagrywać, jak to zmontujemy, jak zbudujemy platformę. I poszło. Dojście do pierwszego obozu dało mi wiele satysfakcji i wtedy pomyślałam, „OK, jestem gotowa, to co jest moim kolejnym obozem?” Dzisiaj po zdobyciu wielu obozów już się nie boję skali tego wyzwania, jestem gotowa, by iść dalej.

Zapraszam Cię do wspólnej podróży. Dołączysz?